”Torebka, czy 2 torebki?” Dylematy zakupoholika oczami psychiatry - terapeuty.




Do dzisiejszego wpisu zainspirował mnie slogan, który przeczytałam na jednym z Warszawskich biurowców: „Mój dobry humor, to jego dobry humor. Dlatego kupując kolejną parę butów, zawsze myślę o nim".
Wybieranie, nabywanie i kupowanie kolejnych ładnych przedmiotów, nie stanowi problemu samo w sobie... chyba, że przekracza ramy zdrowego rozsądku. Powoduje negatywne następstwa zarówno dla portfela, jak i relacji międzyludzkich.
Dzisiejszy wpis na temat zakupoholizmu, należącego do uzależnień behawioralnych.
Gdzie jest ta magiczna linia kiedy robienie sobie przyjemności przeradza się w przymus – nałóg? Jaki jest jego mechanizm? Jak wyjść z błędnego koła zakupoholizmu o tym w dzisiejszym poście?
Jak zawsze zacznijmy od definicji...
Zakupoholizm to przymus nabywania kolejnych przedmiotów. Jest uzależnieniem, czyli chorobą. Ma takie same mechanizmy działania, jak alkoholizm, czy uzależnienie od gier. Pierwsza wskazówka, drogowskaz - jestem na złej drodze - to brak kontroli nad ilością kupionych przedmiotów. Uzależniony nie wysila się na racjonalny ogląd, czy kupowana przykładowa kolejna torebka jest mu potrzebna. Często nie uwzględnia ceny dobra, czy jego wartość jest adekwatna do wartości rzeczywistej oraz czy realnie go na te dobra stać. O gustach i wartości dobra trudno rozmawiać, bo w dobie reklamy i konsumpcjonizmu są względne.
Pochylmy się jednak, nad tematem przekraczania magicznej linii zdrowia i choroby. 
Historia z reguły zaczyna się od pozytywnego skojarzenia z zakupami.
Zakupy zaczynają pełnić funkcje... najczęściej redukują napięcie, wyzwolone z powodu różnych nieprzyjemnych rzeczy np. kontaktu z gburowatym szefem. Zaczynamy mieć do czynienia z nawykiem. Kiedy przydarza nam się coś złego i chcemy przestać się źle czuć, z automatu pojawia się myśl - nabędę kolejną rzecz np. upragnioną bransoletkę i poczuję się lepiej. Czasem ulgę przynosi sam akt kupowania, czasem chodzi o fakt, że dana rzecz znajduje się na półce w szafie, jest nasza, innym ofiarom zakupoholizmu, może chodzić o pochwalenie się faktem posiadania innym osobom.
Element kompulsji polega na potrzebie robienia tego bez zastanowienia, kolejny i kolejny raz... Przykładowo ktoś idzie do sklepu po bransoletkę, a kupuje 2 i dodatkowo kolczyki, łańcuszek i pierścionki. Obiecuje sobie "nigdy więcej" po czym... no cóż... nabywa kolejny komplet biżuterii.
Początkowo arsenał skojarzeń z zakupami nie jest rozbudowany. A opisana powyżej sytuacja nie jest czymś częstym. Z czasem stają się one smutną codziennością, osoby jej doświadczającej.
Zakupoholik, początkowo nie ukrywa się ze swoim problemem. Gdy jednak uzależnienie zaczyna przynosić negatywne skutki, w postaci problemów w zakresie budżetu domowego, staje się cichym przyjacielem, o którym się nie wspomina.
Zakupoholicy, w trakcie rozwoju swojego zaburzenia zaczynają, coraz bardziej uciekać w świat zakupów. Większość swojego czasu poświęcają na przeglądanie stron internetowych ze swoim ulubionym towarem lub przymierzaniu i chodzeniu po sklepach. Dzieje się to kosztem spotkań ze znajomymi i czasu spędzonego z rodziną, partnerem. Rozwój uzależnia prowadzi do rozlania skojarzeń z zakupami.
Początkowo mogą być one odpowiedzią na smutki, później odpowiedzią na sukcesy w pracy, kłótnie w domu, na nudę. Każdy pretekst staje się dobry. Z biegiem dni człowieczkowi nie sprawia przyjemności nic, oprócz kupowania. Zaburzeniu, wtórnie ulega często nastrój. Zarówno z powodu konfliktów z otoczeniem, jak i braku funduszy na zakupy, i długi.
Człowiek zaczyna się zapętlać w błędnym kole zakupów i izolacji. Skrajnym przykładem do którego może doprowadzić zakupoholizmu jest zbieractwo. Myślę, że wiele osób spotkało się z tym pojęciem. Opisuje ono sytuacje, kiedy człowiek dosłownie tonie, w ilości przedmiotów, którymi się otoczył. Przestaje przez ilość tych przedmiotów normalnie funkcjonować. Mimo ich liczby nie umie się rozstać z żadną z nich.
Ok, ale co z tym fantem można zrobić?
Niestety, albo stety warto poprosić o pomoc psychoterapeutę. Terapię zaczyna się od zrozumienia mechanizmu, w jakim ktoś podejmuje akt zakupów. Psychoedukacji dotyczącej definicji i składowych uzależnienia. Następnie wspólnie z terapeutą, stara się wypracować zdrowe mechanizmy radzenia sobie z emocjami. Kolejnym, bardzo ważnym, etapem terapii jest odnalezienie powodu ucieczki w uzależnienie behawioralne.
Co jest bólem i cierpieniem danej osoby, które spowodowało, że ktoś ucieka w swój świat kompulsji kupowania? Praca nad przepracowaniem tego cierpienia, to droga do wyjścia z jego pułapki.
Trochę to zajmuje, ale gra w moim odczucie jest warta poświęconego czasu, energii oraz pieniędzy.
 Jak przy każdym uzależnieniu, tak i tu funkcjonuje mechanizm iluzji i zaprzeczeń – wypieranie problemu, choć dla otocznie jest on bardzo widoczny. Czasem potrzeba wielu informacji zwrotnych od otoczenia i sięgnięcia przysłowiowego dna, aby rozpocząć pracę nad sobą. Zobaczenie problemu, to początek drogi ku zmianie. Pozdrawiam i do następnego wpisu.

Popularne posty