„Brak słów, by powiedzieć, jak mi przykro, że cię nie ma” - Żałoba oczami psychiatry-terapeuty.

Kiedy umiera człowiek, zwłaszcza osoba bliska, umiera kawałek nas - zmieniamy się bezpowrotnie. W pierwszej chwili, ból wydaje się nie do podźwignięcia, a sytuacja nierealna. Śmierć dotyka nas odkąd powstała ludzkość, nie jest obca żadnemu człowiekowi. Temat jest bliski, choć tak daleki... Dziwne by było, aby psychiatra, czy terapeuta, dotykający ludzkich problemów, nie pochylał się i nad tym tematem.
Co zrobić, kiedy dotyka nas temat śmierci/straty? Czego można się spodziewać? Jak żyć z piętnem rozpaczy dotykającym nas i/lub naszych bliskich?

Zarys odpowiedzi na te pytania w dzisiejszym wpisie.
Żałoba ma kilka faz, o tym słyszało pewnie wiele osób. Niewiele osób wie jednak, że u każdego może ona wyglądać trochę inaczej. Fazy mogą się cofać. Czas trwania żałoby uzależniony jest od wielu czynników. Starając się uwzględnić najważniejsze, zacznijmy od przeżyć danego człowieka – np. tego, czy doświadczył w przeszłości strat i czy sobie z nimi poradził. Model, w jaki człowiek radzi sobie z problemami jest również istotny. Tu paradoksalnie warto wspomnieć, że odcinanie się i uciekanie w używki tylko wydłuża proces zaleczenia ran. Czy człowiek jest ekstrawertywny i szuka wsparcia w ludziach, czy stroni od ludzi, czy podpiera się wiarą. Istotne jest jaki poziom empatii, prezentuje dany człowiek. Charakter, w jaki odeszła bliska osoba, także determinuje przebieg żałoby – gdy jest nagły i człowiek nie miał szansy przygotować się na rozstanie, będzie przebiegała gwałtowniej. No i banał kim była dla nas ta osoba - w jakiej była z nami interakcji. 
Fazy są faktem, ale porównałabym je do sztormu, który wydaje się chaosem, choć w tym chaosie jest jakieś prawidło.
Skupiając się na fazach, można wymienić 4.
Pierwsza zwana zaprzeczeniem, inaczej szokiem – to faza, w której do człowieka nie dochodzą jeszcze do końca informację o śmierci bliskiego. Człowieka otacza obronny mur, przez który nie przedostała się jeszcze informacja. Osoba w tej fazie może się zachowywać, jakby w ogóle nie przejmowała się tym, że bliski odszedł lub zachowywać się jakby nic się nie stało. Nie zmieniają swojego trybu życia, mimo że stało się coś bezpowrotnego. Np. wypierał potrzebę wykonywania różnych czynności związanych z żałobą.
Po tej fazie dochodzi do fazy buntu i żalu.
W tej fazie do człowieka dochodzą wszystkie emocje i bombardują go z każdej strony. Mieszanka żalu zarówno do siebie, połączonego z poczuciem winy za to, co się zrobiło, jak i nie zrobiło, lub mogło się zrobić. Żal może być również skierowany do osoby zmarłej za to, że zostawiła i odeszła. Wymiennie żal pomieszany jest z atakami agresji i autoagresji, jako forma wyładowania napięcia i smutku. Jest to faza rozpamiętywania – zarówno tych dobrych, jak i złych chwil związanych ze zmarłym. W procesie mogą pojawiać się zaburzenia snu i cała fala powikłań związanych z żałobą – depresja, zaburzenia lękowe i inne. Powoduje ona wycieńczenie zarówno fizyczne, jak i psychiczne. Warto pamiętać, że jeśli ta faza przebiega bardzo gwałtownie i powoduje długotrwałe wyłączenie z życia lub jej nasilenie jest patologiczne (jest powikłana np. depresją) można skorzystać z pomocy farmakologii – trochę stłumić emocje lekami lub terapeuty, celem uzyskania wsparcia w przepracowaniu straty.
Kolejna faza to wycofanie.
Organizm wycieńczony walką popada w letarg, aby zebrać siły. Człowiek w tej fazie usuwa się na bok, izoluje od ludzi. Powstaje w nim zgoda, aby przemyślenia i wspomnienia płynęły, układały się w całość. Sugestia... warto stworzyć przestrzeń na zatrzymanie się i wycofanie, nie na zawsze, ale choć na chwile. Nie oczekujmy od osoby w tej fazie, że będzie miała ochotę żyć dalej i korzystać z dobrodziejstw życia. Jeśli chcemy coś zrobić dla bliskiej osoby, w tej fazie, przypominajmy, że jesteśmy i czekamy na sygnał, gdyby nas potrzebowała.
Ostatnia faza to przepracowanie...
Choć trudno w to uwierzyć, często po długiej walce, żałoba zatacza koło i człowiek układa sobie temat straty. Układa sobie również relację z człowiekiem, którego już nie ma. Często osoby, które przeżyły żałobę, zwłaszcza jeśli odeszła bardzo bliska osoba, zmieniają trochę swoją osobowość. Zmienia się ich system wartości, sposób postrzegania wielu spraw. Starają się żyć dalej, mimo wszystko. Nie chodzi tu o zapomnienie, ale o to, że żyje mimo tego, że ktoś odszedł. Po czasie, odnajduje powody do życia, mimo straty. Zrozumiałe jest dla mnie, że dla osoby na początku drogi wydaje się to nierealne, głupie, irracjonalne - żyć normalnie, czyli zapomnieć. Czas i moje własne doświadczenia, zarówno osobiste, jak i zawodowe pokazują, że tak to już jest. Potrzeba życia i chęć życia, mimo wszystko może na którymś z etapów żałoby wywoływać wyrzuty sumienia, ale to mija – czas przynosi spokój. Trzeba czasu i przestrzeni, zgody, żeby się „rozwalić” i pozwolić sobie przeżywać stratę, aby iść dalej... Nie próbujmy przeskakiwać, sztucznie zapominać, bo czy nie dlatego jesteśmy ludźmi, że czujemy, empatyzujemy, żyjemy ze sobą, przy sobie, a gdy kiedyś kogoś zabraknie, cierpimy. Jednocześnie pamiętajmy, że gdy ból przerasta istnieją sposoby na jego złagodzenie, więc prośmy o pomoc. 
Do następnego wpisu.

Popularne posty