"Pani Doktor, boje się zamkniętych przestrzeni, co mam robić?" Zaburzenia lękowe oczami psychiatry - terapeuty.
W moim odczuciu, jeśli kogoś dotyczy problem nadmiernego lęku, samo nazywanie nie ma aż tak dużego znaczenia. Istotne jest rozumienie źródła i nabycie umiejętności radzenia sobie z lękiem w momentach jego pojawienia. Kluczowe jest zapoznanie się z tematem profilaktyki zaburzeń lękowych. Choć jest wiele kategorii zaburzeń lękowych są elementy wspólne dla wszystkich.
Zacznijmy od hasła - skąd się to bierze?
Na plan pierwszy wysuwa się podłoże genetyczne. Osoby lękliwe są predysponowane do zaburzeń z powodu wyższej wrażliwości na różne bodźce zewnętrzne.
Łatwiej ich umysł wzbudzić różnymi sytuacjami – kolokwialnie łatwiej jest im
się „nakręcić” lękowo. Dzieje się tak z powodu specyficznej budowy mózgu i wyjściowego, dość niskiego ustawiania pułapu wzbudzania układu hormonalnego i nerwowego. Często w rodzinach osób z zaburzeniami lękowymi
widać pewien wzorzec rodzinny, na zaburzania leczy się matka, córka, babcia.
Ok, ale czy to wystarczy? Myślę, że nie.
Moje obserwacje zgadzają się zresztą z badaniami naukowymi. Uważa się, że czynniki genetyczne odpowiadają za mniej więcej 30 procent, a czynniki środowiskowe za 70 procent rozwoju zaburzeń lękowych. Potrzebny jest aspekt poznawczy i behawioralny, a ten powiązany jest ze sposobem wychowywania przez osoby bliskie oraz wydarzeniami aktywującymi zaburzenia lękowe. O co chodzi? Idźmy dalej...
Ok, ale czy to wystarczy? Myślę, że nie.
Moje obserwacje zgadzają się zresztą z badaniami naukowymi. Uważa się, że czynniki genetyczne odpowiadają za mniej więcej 30 procent, a czynniki środowiskowe za 70 procent rozwoju zaburzeń lękowych. Potrzebny jest aspekt poznawczy i behawioralny, a ten powiązany jest ze sposobem wychowywania przez osoby bliskie oraz wydarzeniami aktywującymi zaburzenia lękowe. O co chodzi? Idźmy dalej...
Płynnie przechodzimy do tematu przekonań poznawczych – czyli podświadomych, wewnętrznych wyobrażeń o samym sobie i świecie. Poczucie zagrożenia i wzorce lękowego rejestrowania świata mogą nieświadomie sprzedać nam rodzice. Do aktywacji zaburzeń potrzebne są wydarzenia aktywujące, czyli przykre wydarzenia w historii życiowej, które utwierdzają nasze lękowe nastawienie do świata. Osoby z zaburzeniami lękowymi
bardzo często mają przekonanie o swojej słabości i zagrożeniu płynącym ze świata. Nastawione są na obserwację otocznia pod kątem ewentualnego zagrożenia. Część osób robi to świadomie i trąbi wokoło, np. "aby uważać podczas jazdy samochodem, bo w taką pogodę często są wypadki", "że zwykłe przeziębienie zmieni się w zapalnie płuc". Część, nie okazuje lęku na wierzchu tylko żyje w notorycznym napięciu. U innych poczucie zagrożenie ujawnia się pod postacią specyficznego lęku np. przed pająkami.
Czas na pochylenie się nad tematem tendencji do zamartwiania i myślenia katastroficznego, jako czynnika utrwalającego zaburzenia lękowe. Posłużmy się przykładem fobii społecznej - czyli lęku przed negatywną oceną przez inne osoby, w sytuacjach ekspozycji społecznej.
Osoby z fobią społeczną nastawiają się na zagrożenie związane z ekspozycją i mówieniem na forum np. przed prezentacją na spotkanie biznesowe. To nastawienie jest istotne, bo często w dni wystąpienia, jeszcze w domu są bardziej lub mniej wzbudzone – mają podwyższony poziom hormonów stresu - kortyzolu, adrenaliny, noradrenaliny… Bije im trochę szybciej serce, ich ciało jest spięte, mają rozszerzone źrenice. Dzień rozpoczynają od bycia w trybie walki lub ucieczki. Chcą wyprzedzić fakty, przewidzieć wszystkie scenariusze nadchodzącej katastrofy, aby się na nie mentalnie przygotować. W głowie mają mnóstwo myśli. Zamiast skupiać się na prezentowanych merytorycznych faktach, osoby takie, skupiają się na sobie i tym jak wypadają. Lustrują otoczenie pod kątem oznak dezaprobaty. Rozpraszając się utrudniają sobie główne zadanie. Gdy czegoś szukamy lub na coś się nastawiamy - często to znajdujemy lub dostajemy. Często osoby te są tak zestresowane wystąpieniami, że nie są w stanie zaprezentować tego co przygotowały. Całą sytuację pogarsza fakt, że sam stan wzbudzenia organizmu sprzyja wzbudzaniu. Innymi słowy - jest w nas przekonanie, że jeśli organizm daje nam sygnały zagrożenia pod postacią somatyczną, zapewne dzieje się to nie bez powodu. Całokształt daje osobom z zaburzaniami lękowymi przeświadczenie o tym, że bycie w gotowości było słuszne, a przewidywana katastrofa zaistniała. Osoby takie, po tego typu sytuacji stwierdzają, że mają podstawy do lęku przed ekspozycją i w efekcie utrwalają zaburzenia lękowe i bycie w permanentnym napięciu. Zamartwiają się.
Jest to błędne koło lękowe, które próbujemy przerwać w trakcie terapii. Dla każdej osoby, z różnymi rodzajami zaburzeń lękowych, wygląda ona trochę inaczej, do jej rozrysowania przydaje się osoba terapeuty. Ale są rzeczy, które można zrobić już przed rozpoczęciem spotkań ze specjalistą.
Czas na pochylenie się nad tematem tendencji do zamartwiania i myślenia katastroficznego, jako czynnika utrwalającego zaburzenia lękowe. Posłużmy się przykładem fobii społecznej - czyli lęku przed negatywną oceną przez inne osoby, w sytuacjach ekspozycji społecznej.
Osoby z fobią społeczną nastawiają się na zagrożenie związane z ekspozycją i mówieniem na forum np. przed prezentacją na spotkanie biznesowe. To nastawienie jest istotne, bo często w dni wystąpienia, jeszcze w domu są bardziej lub mniej wzbudzone – mają podwyższony poziom hormonów stresu - kortyzolu, adrenaliny, noradrenaliny… Bije im trochę szybciej serce, ich ciało jest spięte, mają rozszerzone źrenice. Dzień rozpoczynają od bycia w trybie walki lub ucieczki. Chcą wyprzedzić fakty, przewidzieć wszystkie scenariusze nadchodzącej katastrofy, aby się na nie mentalnie przygotować. W głowie mają mnóstwo myśli. Zamiast skupiać się na prezentowanych merytorycznych faktach, osoby takie, skupiają się na sobie i tym jak wypadają. Lustrują otoczenie pod kątem oznak dezaprobaty. Rozpraszając się utrudniają sobie główne zadanie. Gdy czegoś szukamy lub na coś się nastawiamy - często to znajdujemy lub dostajemy. Często osoby te są tak zestresowane wystąpieniami, że nie są w stanie zaprezentować tego co przygotowały. Całą sytuację pogarsza fakt, że sam stan wzbudzenia organizmu sprzyja wzbudzaniu. Innymi słowy - jest w nas przekonanie, że jeśli organizm daje nam sygnały zagrożenia pod postacią somatyczną, zapewne dzieje się to nie bez powodu. Całokształt daje osobom z zaburzaniami lękowymi przeświadczenie o tym, że bycie w gotowości było słuszne, a przewidywana katastrofa zaistniała. Osoby takie, po tego typu sytuacji stwierdzają, że mają podstawy do lęku przed ekspozycją i w efekcie utrwalają zaburzenia lękowe i bycie w permanentnym napięciu. Zamartwiają się.
Jest to błędne koło lękowe, które próbujemy przerwać w trakcie terapii. Dla każdej osoby, z różnymi rodzajami zaburzeń lękowych, wygląda ona trochę inaczej, do jej rozrysowania przydaje się osoba terapeuty. Ale są rzeczy, które można zrobić już przed rozpoczęciem spotkań ze specjalistą.
Jak sobie z tym problemem radzić - pomóc sobie?
Po pierwsze warto i do tego zachęcam, redukować w sobie
napięcie wewnętrzne – wyjściowe wzbudzenie organizmu. Jak to zrobić? W tej kwestii nie
będę oryginalna – uprawiać sport – taki jaki sprawia nam przyjemność. Nie
musi to być przysłowiowa joga, choć jestem w tym temacie na tak. Może być granie w piłkę nożną, bieganie, jazda
na rowerze, pilates, albo regularny spacer. Ruch ma dobrotliwy wpływ na wiele aspektów zdrowia psychicznego, w tym na walkę z lękiem.
Idąc dalej warto spróbować treningów relaksacyjnych –
trening relaksacyjny Jacobsona lub Schulza. Ich regularne stosowanie powoduje,
że łatwiej wprowadzić się w stan uspokojenia, dodatkowo redukuje napięcie, ułatwia
zasypianie. Szereg nagrań treningów relaksacyjnych można znaleźć na stronie youtube - zarówno nagrania z głosem kobiecym i męskim, do czego zachęcam.
Dla osób, które mówią - "próbowałem, to nie dla mnie" - wysoce wskazane jest nauczenie się oddychania torem przeponowym. Ważne jest w nim uwzględnienie reguły - krótszy wdech, niż wydech. Podczas jego wykonywania można w myślach mówić sobie dodatkowo jakieś przyjemnie relaksujące słowo np. spokój...
Dla osób, które mówią - "próbowałem, to nie dla mnie" - wysoce wskazane jest nauczenie się oddychania torem przeponowym. Ważne jest w nim uwzględnienie reguły - krótszy wdech, niż wydech. Podczas jego wykonywania można w myślach mówić sobie dodatkowo jakieś przyjemnie relaksujące słowo np. spokój...
Słuchanie muzyki łagodzi obyczaje, ale i nie tylko - uspokaja, koi, rozładowuje napięcie. I tu znowu zasada słucham tego co lubię, nie musi być
to najbardziej relaksująca muzyka na świecie. Ta może się niektórym szybko znudzić. Spędzanie czasu na lubianych aktywnościach, zwłaszcza wśród ludzi, to terapia zarówno antylękowa, jak i antydepresyjna.
Unikajmy mega stresującego trybu życia, który jeszcze bardziej rozregulowuje nam układ hormonalny i gospodarkę przekaźnikową w mózgu. Niestety przy takim trybie życia zaburzenia lękowe, u osób predysponowanych są wysoce prawdopodobne.
Unikajmy mega stresującego trybu życia, który jeszcze bardziej rozregulowuje nam układ hormonalny i gospodarkę przekaźnikową w mózgu. Niestety przy takim trybie życia zaburzenia lękowe, u osób predysponowanych są wysoce prawdopodobne.
Przekazuje komuś stery - na czym polega terapia zaburzeń lękowych?
Terapię tradycyjnie zaczyna się od poszerzenie zakresu wiadomości dotyczących lęku –
np. tego, że lęk wznosi się, ma swój szczyt, po czym opada, że od lęku nie
można oszaleć itp.
Zwraca się uwagę na fakt, że konfrontacja z tematem będącym źródłem lęku to clue poradzenia sobie z problemem.
Zwraca się uwagę na fakt, że konfrontacja z tematem będącym źródłem lęku to clue poradzenia sobie z problemem.
Razem z terapeutą potrzebujący - zalękniony, próbuje zrozumieć i narysować swoje błędne koło lęku – ciąg wydarzeń, które powodują, że wpada i trwa w przerażeniu. Szuka się sposobów na nie wpadanie i wydostawanie się z tego koła. Pracuje się nad ekspozycją na czynniki lękotwórcze, czyli stwarza sytuacje kiedy człowiek w kontrolowanych warunkach jest w dyskomforcie i lęku, przy udziale specjalisty.
Ma wówczas szansę na zhabitułowanie się – znudzenie umysłu rzeczą, która
powoduje lęk, zdystansowanie się do niej i zobaczenie jej w realniejszym świetle. Dopracowujemy i uczymy się technik wyciszania się – ze szczególnym zwróceniem
uwagi na oddech. Kolejny etap to utrwalenie nabytych umiejętności.
Ważnym i potrzebnym etapem pracy terapeutycznej, prowadzącym do trwałego poradzenia sobie
z lękiem (co nie znaczy, że dana osoba w ogóle nie będzie się bała, ale będzie zdrowo radziła sobie ze stanami kiedy się boi) to konfrontacja z destrukcyjnymi przekonaniami o sobie i świecie (z reguły jest to klika przekonań). Pracujemy również nad znalezieniem źródła tych przekonań, próbujemy zmodyfikować je na bardziej adaptacyjne, czyli powodujące mniej problemów na co dzień. Czasem udaje się pozbyć danego przekonania na zawsze.
Jako lekarz wspomnę, że w obraz walki z problemem, wkomponowuje się jeszcze farmakoterapia. Jeśli
lęk uniemożliwia normalne funkcjonowanie na co dzień, brana jest jak najbardziej pod uwagę. Mówimy tu głównie o lekach przeciwdepresyjnych, czasem w nasilonych zaburzeniach i niektórych ich rodzajach dołącza się neuroleptyki oraz stabilizatory
nastroju.
Jednak generalna zasada jest taka - leki nie zastąpią
psychoterapii i nabycia umiejętności radzenia sobie z lękiem. W moim
odczuciu są środkiem wspomagającym, ewentualnie w sytuacjach braku dostępu do
terapii niedoskonałym środkiem zastępczym.
To by było na tyle w temacie pracy w szeroko rozumianym temacie zaburzeń
lękowych. Zachęcam do pracy z lękiem, kiedy jest go za dużo, na kozetce i w domu. Pozdrawiam i do następnego wpisu.