"Czemu to takie trudne coś zmienić?" Wprowadzanie zmiany życiowej oczami psychiatry- terapeuty.
Czemu właśnie ten moment, bo kończy się jeden etap i zaczyna nowy.
Ludzie mają poczucie kolejnego rozdania, nowych możliwości. Dają sobie prawo na symboliczne pożegnanie starego, niechcianego i nadzieję na nowe, lepsze. Kolejnym czynnikiem jest efekt masy - wszyscy tak robią, w mediach o tym trąbią - podświadomie wchodzi się w tryb przemyśleń. Nie bez znaczenia jest również zwolnienie tempa życia, związane z czasem wolnym. Końcówka roku w niego obfituje. Jak żaden inny okres w ciągu roku.
Są osoby, które zadaje sobie pytanie ", Czy żyje tak, jak sobie kiedyś wymarzyły, czy po prostu egzystuje, bez satysfakcji?". Smutna prawda jest taka, że wiele osób żyje tak szybko, że boi się marzyć o czymś więcej niż ma, ucieka od tego myślenia w jeszcze większy pęd życia. Na szczęście są i tacy, którzy walczą o to jedno życie i zadają czasem trudne pytania, czy to na koniec roku, czy w ogóle. Mam nadzieję, że będzie ich coraz więcej.
W momentach podsumowań...
Praktycznie każdy, po głębszej refleksji, dochodzi do wniosku, że są aspekty w jego życiu, które
wymagają przemiany, modyfikacji.
Rzucenie palenia (dla potrzebujących podsyłam link do postu o rzucaniu palenia), za dużo fałdek
na brzuchu, wynikających z uzależnienia od słodyczy (link do postu o kompulsywnym objadaniu się w załączeniu), zmiana pracy z powodu wypalenia i poczucia swojej nieudolności życiowej (link do postu o perfekcjonizmie, dla zainteresowanych), brak pierścionka na palcu oznaczającego znalezienie 2 połówki (podsuwam post o trudnościach ze stworzeniem stabilnej relacji partnerskiej).
Część z tych refleksji, to mogą być wnioski
powracające co roku w podsumowaniach. Wiele osób, podczas terapii relacjonuje, że w
momencie konfrontacji z ich powtarzalnością, pojawia się w nich
poczucie bezsensu postanowień noworocznych i własnej niemocy i frustracji.
O
co chodzi z tymi modyfikacjami, czemu tak często nie udaje się nam zrealizować postanowień noworocznych?
Brzuszki pozostają okrągłe, pieniądze na papierosy są wydawane tak, jak były, a partner
pozostaje ten sam, mimo że nie można na niego patrzeć bez dużego
dyskomfortu w żołądku?
Przyglądając się zagadnieniu oczami terapeuty...
Pierwsza
sprawa to stres związany ze zmianą. Nasz
system poznawczy (w uproszczeniu umysł) przystosowany jest do stałości. Z ewolucyjnego
punktu widzenia przemiana znaczy, przynajmniej czasowy dyskomfort. Ten dyskomfort naraża nas, na brak siły do obrony, przed niespodziewanym zagrożeniem. Jest dla mnie zupełnie zrozumiałe, że osoba w bardzo trudnej sytuacji - np. ofiara przemocy domowej, będzie miała problemy ze zmianą swojej sytuacji życiowej, bo brak jej siły na tu i teraz, a co dopiero na przemianę. Oczywiście są sposoby pomocy takim osobom dla chętnych link do postu o syndromie ofiary oraz temacie przemocy domowej.
Jest część natury ludzkiej, która nie
chce się przemęczać. Walczy ona z tą częścią, która szuka
możliwości rozwoju, a rozwój to zawsze zmiana.
Teoria mówi, że na co dzień mamy do czynienia ze stresem i dystresem. Pierwszy jest do zaakceptowania i przynosi nam profity. Drugi przekracza nasze możliwości, jest ponad nasze siły.
Według
2 panów: Thomas
Holmes i Richard Rahe,
którzy stworzyli skalę stresu, nawet pozytywne wydarzenia, mogą być
powodem dystresu (czyli stresu o charakterze patologicznym). Według badań może on spowodować, tak duże
przeciążenie organizmu, może doprowadzić do poważnej choroby somatycznej.
Jako przykład można podać legalizację związku, czyli ślub, który znajduje się
na 7 miejscu w 42-stopniowej skali największych życiowych stresorów oraz zmianę pracy miejsce 18. Dla ciekawych pierwsze miejscu na tej czarnej listy zajmuje śmierć małżonka.
Zachęcam do zapoznania się z tematem, bo poszerza pole postrzegania pojęcia stresu.
Zastanawiając się nad brakiem realizacji postanowień noworocznych, warto zadać sobie pytanie, czy jego realizacja, nie rzutuje na
trudny moment w naszym życiu. Można by to podsumować stwierdzeniem "kiedy staramy się skupić na tym, żeby oddychać miarowo, nie mamy już zasobów
na coś więcej". Zmiana może stać się dystresem, dlatego często jej nie podejmujemy. Np. ktoś, kto odreagowuje stres, paląc papierosy i wybiera moment na rzucenie palenia podczas sesji poprawkowej na studiach, mocno utrudnia sobie zadanie i trochę prosi się o porażkę.
Kolejnym
wątkiem jest motywacja do zmiany. Jako przykład, można by podać temat rozpoczęcia terapii. Jeśli powodem zgłoszenia się na terapie jest to, że ktoś zmusza daną osobę do zastanowienia się nad sobą, a ona nie widzi takiej potrzeby, szansa na powodzenie oddziaływań terapeutycznych jest bardzo mizerna.
Do realizacji pomysłów niezbędny jest wysiłek, konsekwencja i... plan. Aby poczuć swoją skuteczność i dostać power'a na więcej przedsięwzięć, warto kończyć zaczęte projekty i nagradzać się za włożony trud.
Wiele osób ponoszących porażkę nie zastanawia
się, jak osiągnąć zamierzony cel. Nie uważa za istotne pochylić się nad kosztami oraz oszacować czas potrzebny do osiągnięcia przemiany. Nie ma
planu do jego realizacji. To waży element dążenia do przemiany.
Warto podzielić cel na fazy i cieszyć się z osiągnięcia każdej z nich. Daje to power'a na dalszą pracę.
Zniechęcam do myślenia o zmianie 0-1. Przykładowo gdy rzucenie palenia papierosów nam się nie uda i wracamy ponownie do nałogu, warto się skupić na profitach, nawet czasowej zmiany. Z perspektywy wykończonego papierosami organizmu, każdy dzień bez papierosa, daje mu wytchnienie i umożliwia regenerację - jest sukcesem.
Zniechęcam do myślenia o zmianie 0-1. Przykładowo gdy rzucenie palenia papierosów nam się nie uda i wracamy ponownie do nałogu, warto się skupić na profitach, nawet czasowej zmiany. Z perspektywy wykończonego papierosami organizmu, każdy dzień bez papierosa, daje mu wytchnienie i umożliwia regenerację - jest sukcesem.
Kolejny
temat... to, czy zmiana rzeczywiście jest nam niezbędna oraz, czy realnie ilość plusów ze zmiany, przewyższa minusy związane z dyskomfortem związanym z metamorfozą naszego funkcjonowania.
Czasem
trudność z wprowadzeniem zmiany to skomplikowana sprawa. Warto ją przedyskutować z psychoterapeutą. Możemy dowiedzieć się czegoś ciekawego o sobie, swoich motywach, zasobach i deficytach. Uzyskać pomoc w ich realizacji.
W moim odczuciu warto robić podsumowania i być przy sobie. Wszystkim na początku roku życzę zadowolenia z bycia tu i teraz, nie w przeszłości i przyszłości. Pozdrawiam serdecznie, do następnego wpisu.
W moim odczuciu warto robić podsumowania i być przy sobie. Wszystkim na początku roku życzę zadowolenia z bycia tu i teraz, nie w przeszłości i przyszłości. Pozdrawiam serdecznie, do następnego wpisu.